poniedziałek, 1 października 2012

6. F.C. Barcelona - Niezapomniane urodziny.



Znudzona leżałam na łóżku ze słuchawkami na uszach i odlatywałam daleko, słuchając moich ulubionych hitów.
Nie wyobrażałam sobie nawet, że tak mogą wyglądać moje urodziny. Zaproszeni goście ze strony matki i ojca mieli mnie daleko gdzieś, nawet nie przywitali się. Jak jakieś  niewyżyte zwierzęta udali się prosto do salonu w poszukiwaniu alkoholu, który chętnie spożywali w rodzinnym gronie.
Najgorzej osłabiał mnie fakt, że mój brat, który kochał mnie najbardziej z całej naszej rodziny, również nie robił nic sobie z tego, że samotnie spędzam dzień, w którym się urodziłam. Fajnie. Kiedy oni czegoś potrzebują, ja muszę cały czas czuwać nad nimi, by pomóc, a kiedy ja czegoś potrzebuję , to już się nie liczy. Byłam tylko przelotem w Santa Cruz de Tenerife, za kilka dni znowu będę musiała wyjechać  do Valencii, by nie robić sobie zbyt dużych zaległości na uniwersytecie, więc mogliby poświęcić mi trochę swojego czasu.
Przesunęłam się na drugi bok, kiedy usłyszałam, że ktoś otwiera drzwi do mojego pokoju.
- Pozwoliłam Ci wejść?- Rzuciłam zdenerwowana, kiedy brunet przekroczył próg pomieszczenia.
Wszyscy wiedzieli, że trudno jest ze mną wygrać, i zawsze stoję na swoim, a kiedy ktoś robi coś nie po mojemu, często dostaje za to nauczkę. Dlatego też chłopak zrobił jeden krok w tył.
Aż zaśmiałam się pod nosem. Czy ja naprawdę mam przewagę nad moim starszym bratem?
- Wejdź.- Odpowiedziałam, ukazując na mej twarzy nieznaczny grymas.
Usiadł na moim starym biurku i przyglądał mi się uważnie. Dobrze, wiedział że teraz jest czas na moje słowa. Często lubił słuchać moich podłych wyrażeń skierowanych do rodziców i przyjaciół, wyżaleń. Zachowywał się jak prawdziwy brat. Ja w zamian za to pomagałam mu w zdobyciu dziewczyny. Za każdym razem się udawało, jak widać z Carol jest już dłuższą ilość czasu.
- Są jeszcze Ci ‘absolwenci’?- Spytałam, zdejmując słuchawki.
- Myślisz, że tak szybko sobie pójdą? Ojciec już od dobrych kilku godzin klnie, bo w barku robią się coraz to większe pustki.-  Skrzyżował dłonie na wysokości klatki piersiowej.
- Idioci. To ja powinnam dzisiaj świętować, nie oni..- Westchnęłam ciężko i  uniosłam się do pozycji siedzącej.
- Dobra. Nie mogę już dłużej tego kryć.- Zaśmiał się lekko.
Zwróciłam na niego swoje szarozielone tęczówki. Czyżby miał dla mnie jakiś prezent?
- Czego nie możesz kryć?- Wstałam z uśmiechem na twarzy.
Dobrze wiedziałam, że coś dla mnie szykuje.  Zwykle próbuje zagadać mnie jak teraz, by nie wypowiedzieć niespodzianki czy tajemnicy, z którą chce się podzielić. Znam go za dobrze.
-  Kurcze. Nie jestem dobry w ukrywaniu czegoś.- Syknął pod nosem.- Jedziesz ze mną do Barcelony na kilka dni. Tam zrobimy Ci urodziny, których nie zapomnisz do końca życia!- Uśmiechnął się i rozłożył ręce, w które kilka sekund później wpadłam.
Mocno objęłam jego szyję i ucałowałam lekko w policzek.  Kochałam go. Po prostu kochałam. To on potrafił jedynie sprawić, że czułam się najszczęśliwszą osobą na ziemi. Chyba nikt nie ma takiego wspaniałego brata jak ja!
Przeraźliwie pisnęłam kilka razy ‘dziękuję’ i rzuciłam  się mu na plecy.
Mój szał był nie dopisania. Wiele razy byłam w Barcelonie, i to wprawdzie nie miasto sprawiało, że miałam ochotę go tam zadusić ze szczęścia, a fakt, że pewnie zabierze mnie na Camp Nou i zaprosi swoich kolegów z klubu na tą imprezę, bo przecież kto niby miałby na niej być. Ja, Pedrito i jego dziewczyna? Party Hard naprawdę!
- Dobra, już dobra! Lepiej się szykuj, bo wieczorem ruszamy!- Puścił mi oko i zmierzył do wyjścia.
Zeskoczyłam z niego i zrobiłam napad na moją szafę. Pospiesznie wyciągnęłam dwie walizki, w które zaczęłam wrzucać dosłownie wszystko to , co dotknęło moich rąk. Dopiero później zorientowałam się, że będę potrzebować naprawdę ładnych ciuchów i muszę przesortować wszystko począwszy od bluzek, szortów, spodni i sukienek. Za wiele tego nie było, bo większość rzeczy mam w Valencii, ale po dwóch godzinach udało mi się wybrać ubrania lepszej jakości.
Zniosłam torby na dół i udałam się do salonu, gdzie rodzice sprzątali już po przyjęciu. Byłam im obojętna. Nie odpowiadałam na zadane pytania, nie udzielałam się w ogóle, chyba że do Pedro, który co jakiś czas pytał mnie czy wszystko mam.
Irytowali mnie swoim zachowaniem. Ojciec od kilku minut odprawiał jakieś modły, bo goście wypili mu cały alkohol, a matka z lekkiego upicia rozbijała wszystkie szklanki.
Nie chciałam być tutaj dłużej, dlatego też jak najszybciej ruszyliśmy z bratem do Barcelony.
Zbyt dalekiej drogi nie mieliśmy i całą drogę przemierzyliśmy jego samochodem.
Słuchaliśmy latynoskich hitów i rozmawialiśmy na przeróżne tematy. Między innymi chodziło o moje dziennikarskie studia i jego klub, który uznawany jest jednym z najlepszych na świecie.
Dużo opowiadał mi o swoich kolegach z drużyny i newsach o transferach.  Interesowałam się piłką i marzyła mi się rola dziennikarki w dziale sportu. Wszyscy uważali, że powinnam zostać komentatorem sportowym, ale nigdy nie spotkałam się z tym, żeby to dziewczyna komentowała jakieś wydarzenie sportowe, a w szczególności mecz piłki nożnej.
Szczerze nie lubiłam transferowych okienek. Spekulacji tak dużo, a przeprowadzonych transferów tak mało.. Już nie raz spotykaliśmy się z takimi przykładami, gdzie kilkanaście klubów składało oferty za danego piłkarza, a później okazywało się, że nikt nie był nim zainteresowany. To są stresujące chwile dla trenera, zawodnika jak i fana.
Przez studia jednak nie mogłam skupić się na oglądaniu La Ligi.  Zajęcia i uczenie się do egzaminów zajmowały mi wieczność, a kiedy przypominałam sobie o meczu, to było już za późno, patrzyłam tylko wyniki na Internecie oraz rozmawiałam z Pedro, który zdawał mi relację dosłownie z każdego spotkania Barcelony.
- Za jakąś godzinkę powinniśmy być.- Uśmiechnął się i przełączył kanał muzyczny w radiu.
Zaśmiałam się lekko i przyznałam mu, że jest niesamowitym bratem.
Obiecał zabrać mnie kiedyś do Barcelony i właśnie w tym momencie to robi. Nie mogę doczekać się kiedy stanę na murawie Camp Nou. Z jego słów mogłam wywnioskować, że ma dzisiaj wieczorny trening, więc na pewno mnie ze sobą zabierze.

Na miejsce dotarliśmy przed godziną 18. Trening zaczynał się o godzinie 19, więc miał chwilę na odpoczynek. Ja tymczasem wniosłam swój bagaż do pokoju na dole, gdzie zazwyczaj nocowali goście.
Carol przygotowała mi pościel i ręczniki, bym nie szukała ich po nocy, kiedy zechcę się umyć, po czym zaprosiła mnie do salonu na latte i świeże kruche ciasteczka, które zrobiła kilka godzin temu.
Stęskniłam się za nią. Ostatni raz widziałam ją bodajże pół roku temu, kiedy przyjechała na weekend z Pedrito do naszego rodzinnego miasta. Co jak co, ale musiałyśmy nadrobić ten czas. Uwielbiam z nią rozmawiać o nowościach z przeszło kilku tygodni. Wymieniamy się informacjami i obydwie wiemy dosłownie o wszystkim.
Usiadłam na miękkiej, beżowej kanapie i nie zważając na śpiącego bruneta, zaczęłyśmy plotkować.

- Poznajcie moją siostrę.- Rodriguez z uśmiechem wskazał na mnie palcem.
Uśmiechnęłam się ciepło i pomachałam wszystkim zgromadzonym na murawie.
W tej chwili byłam w siódmym niebie. Nie dość, że stąpałam po słynnym Camp Nou to jeszcze zawodnicy Blaugrany machali mi na powitanie, robiąc przecudne uśmiechy.
Miałam ochotę rzucić się na mojego brata i wyściskać go za to wszystko. Nikt by się tak nie poświęcił.
- Chłopacy! Mam dla was propozycję. Wpadlibyście na imprezę urodzinową Cecilii? Obiecałem zrobić jej wybuchowe urodziny i chciałbym, aby zapamiętała je do końca swojego życia.- Pedrito krzyknął, śmiejąc się w moją stronę.
Sama się zaśmiałam, a w duchu podskakiwałam ze szczęścia.  Ja, moje urodziny, impreza, piłkarze z Azulgrany, oddech. Nie to nie może być prawda.
- No jasne, że wbijemy! Najlepiej byłoby ją urządzić na plaży. Pamiętacie nasze zabawy na Barcelonecie?- Rzucił wysoki brunet.
- Dobry pomysł, Ibi!- Objął go ramieniem bodajże Fabregas.
- Tylko wiecie, chcę to przeżyć.- Podeszłam do nich z uśmiechem na twarzy. W końcu się przełamałam.
Uwielbiałam ten klub i tutejszych ludzi. Są niesamowici. Od zawsze moim marzeniem było odwiedzić Camp Nou. Pedro już dłuższy czas jest w tym klubie, mimo to nie miałam jeszcze okazji, by móc tutaj zawitać.
To był mój pierwszy raz, i szczerze czuję się wyjątkowo.
Od samego początku praktycznie wszystko kręciło się wokół mnie, nawet trening, gdzie chłopcy  planowali dokładnie imprezę. Korzystali oczywiście z tego, że nie ma przy niech trenera, bo dostaliby niezły ochrzan, gdyby Vilanova zobaczył ich siedzących na murawie i dyskutujących na małoważny jak na razie temat.
- Impreza, imprezą, ale jakie chcesz prezenty dostać, mała?- Spytał się mnie ten sam chłopak, który zaproponował zrobić urodziny na plaży.
-Nie wiem. Nie jestem małym dzieckiem, by dawać mi prezenty. Sama wasza obecność sprawiłaby, że czułabym się najszczęśliwszą dziewczyną na ziemi.- Posłałam mu lekki uśmiech i przysiadłam się do kółeczka, które tworzyli piłkarze.
Przez dłuższą ilość czasu byliśmy zajęci ustalaniem planu imprezy, ale nie potrwało to zbyt długo, bowiem na stadionie w końcu zagościł trener, którego pochłonęły korki.
Usiadłam na poboczu i z zapałem przyglądałam się treningowi, który trwał niecałe dwie godziny.
W międzyczasie zrobiłam kilka zdjęć, by móc wspominać te czasy i tylnim wyjściem udałam się na zewnątrz, by w spokoju poczekać na brata.
Oczywiście mogłam zostać jeszcze kilka minut na stadionie, ale przeszkodziło mi nawadnianie murawy, chyba że chciałam być nieźle zmoczona, to mogłam zostać.
Po raz kolejny wtuliłam swoją głowę w tors brata, kiedy wyszedł ze stadionu. Będę mu dziękować całe życie za to co zrobił.
Teraz jedynie chciałam, by ta impreza w końcu się już zaczęła!
***
Przygotowania do urodzin szły w znakomitym tempie.  Wszystko udało nam się zrobić tak, jak planowaliśmy.  Pique z Fabregasem postarali się o załatwienie plaży tylko i wyłącznie dla nas, a reszta zespołu zajmowała się przygotowywaniem wszystkiego.
To miała być taka minimalna niespodzianka. Nie miałam wkładu  w całe zorganizowanie zabawy, więc dokładnie nie wiedziałam co mnie czeka.
Byłam spokojną dziewczyną, ale coś czułam, że tej nocy pokażę pazury i swoje prawdziwe oblicze.
Przed godziną 20 wszyscy zaproszeni zebrali się w domu Pedro i stamtąd mieliśmy ruszać na plażę.
Nie znałam nawet większości osób, ale niezmiernie cieszyłam się z tego, że chcieli uczcić razem ze mną moje 22 urodziny.
Tanecznym krokiem ruszyliśmy w stronę Barcelonety.
Co jakiś czas wszyscy wykrzykiwali moje imię i przyspieszali krok. Widać było, że bardzo chcieli już zagościć na plaży i rozpocząć tą obiecującą zabawę.
- Cecilia, chodź!- Zawołała mnie Carol.
Okazało się, że w wielkim pudle, które stało blisko wielkiej palmy są różnorakie prezenty od wszystkich, którzy tu zagościli.
Podziękowałam i przytuliłam każdego z osobna, a później zaczęła się uczta!
Za muzykę odpowiadał Valdes z Gerardem, chociaż i tak w większej mierze wszyscy krzyczeliśmy do jakich utworów chcemy tańczyć i natychmiastowo słyszeliśmy ich rytmy.
Robiliśmy sobie grupowe zdjęcia, przytulaliśmy się, wskakiwaliśmy do morza. Było wprost przecudownie.
Zawodnicy wydawali się być naprawdę towarzyskimi i zabawnymi osobami.
Można było z nimi pogadać dosłownie na każdy temat, pożartować, zatańczyć.
To w ich towarzystwie nie czułam się obco. Jakbym znała ich już od dobrych kilku lat.
Wywijałam właśnie z Tello do latynoskich rytmów, kiedy obok nas pojawił się Ibrahim.
- Odbijamy! Czas potańczyć trochę z solenizantką.- Zaśmiał się i klasnął w dłonie.
Wyswobodziłam się z objęć Cristiana i złapałam Holendra w ramionach.
Spędziliśmy ze sobą na parkiecie dobrą godzinę.
Tańcząc, rozmawialiśmy ze sobą i poznawaliśmy się coraz bardziej.
Uśmiechnęłam się znacząco, kiedy lekko objął mnie w pasie i jeszcze raz złożył życzenia, przykładając usta do mojego rozognionego policzka.
Mieliśmy już wędrować w stronę baru, by zamówić kilka drinków, ale z wizytą wpadł Busquets i mój kochany brat, którzy łapiąc mnie za nogi i ręce, zaczęli biec w kierunku morza.
Pewnie chcieli mnie w końcu zamoczyć, bowiem byłam chyba jedyną osobą, która nie wylądowała jeszcze w morskich falach.
Krzyknęłam kilka obraźliwych słów w stronę tej dwójki, ale po krótkiej chwili razem z nimi wybuchłam śmiechem.
Zanurkowałam na chwilę, by móc nieco ich przestraszyć i udało mi się to!
Rodrigo  zaczął panikować i wykrzykiwać moje imię, a potem wzywał pomoc.
Normalnie chciało mi się śmiać, ale nie mogłam tego zrobić, bo bym się zakrztusiła.
Po kilkunastu sekundach jego spanikowanych ruchów wyłoniłam głowę z wody i przeraźliwie wybuchnę łam śmiechem.
Sergio zrobił to samo, bowiem od samego początku wiedział, że kłamię.
Przybiłam piątkę z wysokim brunetem i wyszłam na brzeg.
Moja zwiewna sukienka lepiła mi się do ciała, a ciemne włosy również przyklejały się do ramion.
Na swej drodze znów spotkałam Ibiego. Tym razem oboje skoczyliśmy do baru, by trochę ochłonąć i odpocząć.
Zamówił nam po drinku, po czym w spokoju usiedliśmy na piasku i zaczęliśmy zwykłą rozmowę.
Kilka razy piłkarze przybiegli pode mnie, by znów wrzucić mnie do wody i zrobić kilka innych psikusów, ale to tylko przez pierwszą godzinę naszej rozmowy.
Większość już po 2 w nocy leżała nieprzytomna na piasku.  Ilość alkoholu jaką spożyli, nie pozwoliła im  nawet dotrzeć do domu.
Jedynie kilka osób pozostało półprzytomnych, tańczyli do piosenek, które tym razem były odtwarzane nieco ciszej niż kilka godzin temu.
Impreza praktycznie się już kończyła. Jakaś grupka ludzi skierowała się w stronę powrotną do domu, dziękując mi za wspaniałą imprezę. To raczej ja powinnam im za nią podziękować.
Jeszcze nigdy nie miałam okazji w taki sposób spędzić swoich urodzin.
Wstałam z piasku, by móc nieco rozejrzeć się po Barcelonecie, ale właśnie w tym momencie poczułam dłoń Holendra na moim ramieniu.
Uśmiechnęłam się lekko i powróciłam na miejsce obok bruneta.
Przysunął się bliżej i objął mnie ramieniem. Wszystko wydawało się takie nierealne, ale czego ja się mogę spodziewać po kilku mocnych drinkach, które zawróciły mi w głowie.
Gdybym miała jeszcze trochę sprawny mózg, pewnie dałabym mu znak, że jest na złej drodze i nie powinien mnie dotykać, ale że sama odwzajemniałam jego ruchy, nie miałam nic przeciwko temu, by muskał swoimi ustami moją szyję.
Po krótkiej chwili oderwał się ode mnie i wstał. Chwycił mnie w pasie i uniósł lekko do góry.
Powolnym krokiem ruszył przed siebie, przed wielki dom, gdzie zapewne mieszkał.
Nie chciałam opuszczać tego miejsca, bowiem pewnie byłoby niektórym przykro, że opuściłam własną imprezę, ale plaża o tej porze liczyła tylko kilka osób, więc nie musiałam się tym przejmować, po za tym nie miałam zamiaru opuszczać również Ibrahima, w którym aż płonęło pożądanie.
Pomiędzy nami wytworzyła się więź.  Przez całą imprezę najwięcej czasu poświęciłam tylko jemu.
To z nim wygłupiałam się przy naszych ulubionych piosenkach, to on sprawiał, że na mej twarzy pojawiał się przejrzysty uśmiech.
To on raczył mnie swoimi pocałunkami i słodkimi uśmiechami.
Czułam, że ta znajomość nie pójdzie tak szybko w zapomnienie, na pewno nie!
To, co wydarzyło się pomiędzy nami w nocy było czymś niesamowitym, cudownym.
Oboje cieszyliśmy się sobą i nie pragnęliśmy niczego innego tylko wzajemnej obecności.
Obudziłam się  w całkiem obcym miejscu.
Z lekkim przerażeniem rozejrzałam się po wielkim pokoju i nie mogłam niczego sobie przypomnieć.
Dopiero kiedy zobaczyłam widok śpiącego przy mnie Afellaya  dotarło do mnie, dlaczego tutaj jestem.
Było już grubo po godzinie 13, a na mojej komórce widniało kilkanaście nieodebranych połączeń od mojego brata jak i Carol. Pewnie martwili się o mnie.
Jeszcze raz spojrzałam w  stronę śpiącego Ibrahima, po czym lekko całując jego czoło, wstałam z łóżka i naciągnęłam na siebie swoje wczorajsze ubranie.
Miałam zostawiać mu niewielką karteczkę z wiadomością, ale zapewne spotkamy się na wieczornym treningu i tam postaram się mu wszystko wyjaśnić.
Po cichu wymknęłam się z jego mieszkania i wykręciłam numer do Carol, by po mnie przyjechała lub przyszła.
Kompletnie nie znałam trasy powrotnej do domu Pedro, mimo iż znajdywał się kilkadziesiąt metrów stąd.
Z początku dostałam lekki ochrzan za to, że nie powiadomiłam ich o moim opuszczeniu Barcelonety i ogromnie się o mnie martwili. Wspomniałam jej jedynie o tym, że znajduje się przy wielkiej willi Holendra, co znowu nią wstrząsnęło.
Ostatecznie postanowiła przyjechać po mnie i poważnie ze mną porozmawiać.
Kiedy wracałyśmy musiałam opowiedzieć jej całą historię związaną z Ibrahimem, bowiem była nieźle zdenerwowana faktem, że wskoczyłam mu do łóżka po kilku godzinach naszej znajomości.
W sumie sama zaczęłam żałować tego czynu, ale wtedy byłam pod wpływem alkoholu i zbytnio nie przejmowałam się tym, że doszło pomiędzy nami do bardzo bliskich kontaktów, jednak z drugiej strony nie miałam sobie tego za złe, bowiem już od początku imprezy pomiędzy mną a nim narodził się wprost idealny kontakt, który zapewne będziemy utrzymywać przez cały czas.
W domu czekała mnie niezbyt przyjemna pogadanka ze starszym bratem, który pouczał mnie, że zawsze powinnam powiadamiać go o tym, że wychodzę z imprezy.
Nie jestem małym dzieckiem, by konkretnie mówić mu gdzie się wybieram, ale trochę racji miał. Nie znałam dokładnie Barcelony i w każdym wypadku mogłam się zgubić.
****
 Minęły już dokładnie dwa lata od kiedy powróciłam do Valencii na studia.
Cholernie tęskniłam za Barceloną, bratem i resztą zawodników z Camp Nou.
Przez te kilka dni spędzonych głównie z nimi poczułam się znacznie lepiej.
Mogłam się wyrwać, zaszaleć. Miałam wolny czas, który w pełni wykorzystałam.
Najgorzej było mi znieść ból po zakończeniu kontaktu z Ibim.
Oboje uważaliśmy, że związek na odległość nie ma dosłownie żadnych szans  i  postanowiliśmy dać sobie z tym spokój.
Jutro kończyłam moje studia, co niezmiernie mnie uszczęśliwiało.
Postanowiłam przeprowadzić się do miasta mojego brata.
Tam miałam większe szanse znalezienia pracy niż tutaj, czy w Santa Cruz de Tenerife.
Ukończyłam dziennikarstwo i mogłam zabiegać się o pracę na stanowisku dziennikarki w jakichś prasach (sportowych oczywiście), radiu lub telewizji .
Z przeprowadzki nie cieszyłam się głównie, dlatego że mogę znaleźć lepszą pracę, ale dlatego, że znów będę mogła spotkać bruneta, po dwóch latach rozłąki.
Martwiło mnie tylko jedno, czy on będzie chciał odnowić naszą znajomość?
Cholernie bałam się negatywnej odpowiedzi na to pytanie, ale w końcu to była miłość od pierwszego wejrzenia. W ciągu kilku godzin między nami doszło do tak niesamowitych chwil, których oboje nie zapomnimy do końca naszego życia.

Kiedy znalazłam się już na mojej ukochanej ziemi, pierwsze co zrobiłam to spod mojego nowego mieszkania udałam się na Barcelonetę, by móc przypomnieć sobie moje urodziny.
Ciężko westchnęłam kiedy stąpałam po gorącym piasku i wspominałam te wszystkie radosne chwile.
A szczególnie wodziłam wzrokiem po lewej stronie plaży, gdzie dokładniej poznałam się z Ibim.
Przykucnęłam, by móc popatrzeć tym razem na morze, gdzie Pedrito i Busi  mnie wrzucali, śmiejąc się przy tym do upadłego.
Aż lekki uśmiech pojawił się na mojej twarzy, kiedy myślami byłam dwa lata wstecz.
Nagle poczułam na swoich powiekach czyjeś dłonie.
- Zgadnij kto to.- Nieznajoma osoba zaśmiała się.
Dobrze wiedziałam, że był to Ibrahim. Próbował zmienić swój głos, ale jednak nie udało mu się to.
Myślałam, że z radości uniosę się w górę.
Odwróciłam się twarzą do brązowookiego i mocno go przytuliłam.
Odwzajemnił mój uścisk i lekko musnął moją szyję.
Teraz wiedziałam, że odnowimy tą znajomość i nie pozwolimy, by cokolwiek zrujnowało to, co wytworzyło się między nami dwa lata temu.

1 komentarz:

  1. łooooooooooooooooooooooo.
    nieźle ;o
    ale jedno ,,ale''... rzadko kiedy facet po 2 latach ma tyle odwagi czy też rozumu by wrócić do tej jedynej...

    OdpowiedzUsuń