sobota, 25 sierpnia 2012

5. F.C. BARCELONA - Oświadczyny na Camp Nou


                Ten wyjazd do Barcelony w ogóle mi się nie uśmiechał, ale czego nie robi się dla przyjaciół? Moja najlepsza przyjaciółka - Blanca - jakiś czas temu przeprowadziła się do Barcelony z Marbelli, żeby zamieszkać ze swoim narzeczonym Ibrahimem Afellayem - piłkarzem Bracelony F.C. Szkoda mi było, że mnie opuszcza, ale w dalszym ciągu utrzymywałyśmy kontakt. Stąd ten wyjazd do Katalonii. Zostałam tam zaproszona przez młodą parę. Głupio mi było odmówić, więc zgodziłam się. Spakowałam swoje rzeczy i tak oto czekały mnie tygodniowe wakacje.
                Z lotniska odebrał mnie Ibrahim, za co mu podziękowałam. Powiedział, że Blanca jest na Camp Nou zakopana w robocie papierkowej, więc pojechaliśmy do niej. Przy okazji miałam poznać chłopaków z drużyny. Zapowiadało się miło, chociaż spędzanie czasu  ze stadem zwierząt niekoniecznie musi być miłe. Raczej trzeba być uzbrojonym w cierpliwość i paczkę chipsów z Tesco. Chociaż bałabym się, że zjedzą mi te chipsy. Może dwie paczki to lepsze rozwiązanie.
                Droga strasznie się dłużyła przez korki, co doprowadzało mnie do białej gorączki. Nienawidzę korków. To mój wróg numer jeden. Z resztą też i wróg publiczny. Na piechotę doszłabym szybciej, ale ponieważ nie znam topografii Barcelony wolałabym nie ryzykować zgubieniem się na pustkowiu, co u mnie bardzo możliwe. Z moim zorientowaniem się w terenie to katastrofa. Mówię poważnie.
                Na Camp Nou zostałam przywitana przez moją przyjaciółkę, która od razu zaprowadziła mnie na murawę boiska i zaczęła przedstawiać chłopakom. Masakra. Jak się na nich patrzy, to strach nad tobą góruje, a krew tak pulsuje w żyłach, że masz ochotę uciekać. Gorzej jak w piątek trzynastego czy halloween. Na pierwszy rzut oka śmiałam się z wyglądu Puyola za co zostałam skarcona przez niejakiego Pique. Ten to dopiero śmieszny! Taki nieogarnięty olbrzym. Villa, Xavi, Pedro i Valdes przywitali się w miarę normalnie, a Dani Alves odstawił szopkę. W sensie, że myślał, iż jestem łatwa, ale grubo się pomylił. Nie dziwne, wydaje się na mało inteligentnego. Było też kilku innych piłkarzy, których nazwisk niestety nie zapamiętałam. Może to i lepiej dla mnie? Ale patrząc na to s góry, to z biegiem czasu wszystkich się nauczę.
                - Nie ma z nami teraz jednego z zawodników - odezwał się Pedro... i co to ma mnie obchodzić? To mną przecież nie wzruszy, o nie.  - Ale z pewnością będzie wieczorem na imprezie. - A to pierwszego dnia mam się wybrać na imprezę? Ha, ja i imprezy. Śmieszne.
                Zrobiłam pytającą minę, a Blanca wytłumaczyła mi, że chodzi o jakiegoś Busiego, który wziął tego dnia wolne z powodu ''złego samopoczucia''. Zrozumiałam, że to tylko wymówka, żeby móc się wyspać. A to cwaniak jeden, ja bym na to nie wpadła. Chociaż może jednak... Ciekawe jest jednak to, że trener się na takie rzeczy nabiera. No może nie nabiera, a pozwala na coś takiego. Brak dyscypliny widzę.

                Na imprezę zbierałam się ekspresowym tempem, ponieważ zmęczona położyłam się spać i zaspałam. Miałam zaledwie marne trzydzieści minut. Już miałam zrezygnować z zabawy, ale brązowooka o mały włos nie udusiła mnie na odległość jednego metra. ''Niebezpieczne'' posunięcie, kochanie. Czułabym się głupio jakbym ostatecznie odmówiła pójścia na imprezę, więc dlatego miałam tak mało czasu na przygotowanie. Z resztą, dlaczego narzekam? Zdążyłam idealnie na czas, a mogło być gorzej.
                Ubrana w kusą sukienkę bez ramiączek w beżowe cekiny i czarne szpilki, miałam wrażenie, iż wyróżniam się z tłumu i każdy patrzy się centralnie na mnie. Nie lubię być w centrum zainteresowania, ale czego ja się spodziewałam będąc na imprezie z piłkarzami Barcy? Prawdę mówiąc, to zdaniem Blanci, to nie wina chłopaków, a wyglądałam oszałamiająco i zapewne podnieciłam niejednego faceta w klubie. Nie chciałam tego usłyszeć, ale za późno.
                Blanca zaciągnęła mnie do ''loży'' dla vip-ów w celu zapoznania mnie z tym całym Busim. Nie wiem dlaczego, ale nie uśmiechało mi się to wszystko. Najpierw prawie wybłagany przylot do Barcelony poczym pierwszego dnia zabierają mnie na ostrą imprezę i zapoznają z jakimś piłkarzykiem (myślę, że w celu swatania... swatanie nie jest dobre).
                - Sergio! - Przywitała się z nim rudowłosa. - To moja przyjaciółka, o której ci tyle opowiadałam, Rita Gonzales. Rito, to Sergio Busquets.
                Przyznam szczerze, że strasznie mi się spodobał! Bardzo przystojny brunet z pięknymi brązowymi oczyma i do tego wysoki. Wpadłam, spaliłam buraka, a jak na złość, Blanca zostawiła mnie z Sergiem pod pretekstem tańczenia z Ibrahimem. Usiadłam na przeciwko bruneta i próbowałam zacząć jakikolwiek temat, ale mi to nie wychodziło. Chłopak widząc mnie bezradną, przejął inicjatywę. I szczerze? Bardzo go polubiłam. Przypadł mi do gustu jak cholera.

~*~

                Pewnie teraz wszyscy się zdziwią. Przeprowadziłam się do Barcelony. Mieszkam tu już od czterech miesięcy. Co dziwniejsze, tworzymy z Sergiem kochającą się parę. To właśnie dzięki niemu jestem teraz w sercu Katalonii, bo to on zaproponował mi zamieszkanie u niego. Ogółem bardzo się z tego cieszę, ale mam też powód do smutku. Zaraz po mojej przeprowadzce do Katalonii, Ibrahim przeniósł się do Lille OSC, a Blanca jak przystało na kochającą dziewczyną - przeniosła się z nim. Tak czy siak, zostałam sama. Nie licząc Sergia oczywiście.
                Wiodło nam się bardzo dobrze. Wiadomo, Sergio zarabia dużą sumę, więc nie musiałam pracować, ale żeby się nie nudzić podczas treningów Sergia, podjęłam pracę opiekunki córki naszej sąsiadki - półrocznej Lety. Za każdym razem kiedy brunet zastawał mnie pilnującą małą, mówił, że byłabym wspaniałą mamą, co mi bardzo pochlebiało.
                Miesiąc temu dowiedziałam się, że jestem w czwartym miesiącu zaawansowanej ciąży. Zapewne wpadliśmy podczas tych moich wakacjach u Blanci i Ibiego. Bardzo ucieszyliśmy się na myśl, że zostaniemy rodzicami. Sergio częściej przebywał w domu, pomagał mi, dbał o mnie; chłopaki z Barcelony F.C. też byli bardzo uczynni. Szczególnie Cesc i Gerard, którzy fiksowali. Nie sądziłam, że aż tak chcieli zostać wujkami... po raz kolejny.
                Jednak wszystko było w porządku, aż do wczoraj. Pojechaliśmy we dwójkę do ginekologa, aby sprawdzić płeć naszego dziecka. Nikt nie przewidział takiej kolejności zdarzeń, ale okazało się, że noszę w sobie martwy płód. Musieli jak najszybciej się go pozbyć, ponieważ niszczył mnie od środka. Sergio ''nie udźwignął'' tego. Zdesperowany zostawił mnie samą na pastwę losu. Anna - żona Iniesty i dziewczyna Pedro - Carol, zabrały wszystkie moje rzeczy z domu Sergia i zaraz po wypisaniu ze szpitala miały mnie zabrać do nieużywanego mieszkania Carol. Obie nie mogły pojąć zachowania Busquetsa.
                Kiedy nadszedł dzień mojego wypisu, Gerard przyjechał po mnie do szpitala. Był po mojej stronie. Z resztą jak wszyscy zawodnicy Barcy. Nikt nie rozumiał Busiego, no bo jak to?! Zachował się strasznie nieodpowiedzialnie. Kto o zdrowych zmysłach zostawia swoją dziewczynę w takiej sytuacji? Jednak nie szukała odpowiedzi na to pytanie, bo to jedno z pytań retorycznych. Przynajmniej tak uważam.

                Przez pierwsze dwa tygodnie nie rozmawiałam ze swoim chłopakiem. To absurdalne, bo on nawet ze mną nie zerwał. Wszystko przeżywał bardziej niż ja, ale dlaczego? Owszem, bardzo ubolewam nas stratą dziecka, ale Sergio to już kompletnie. Pierwszy raz spotkałam się z czymś takim. Raczej nie często mężczyzna załamuje się z takim stopniu. Przynajmniej ja nie spotkałam takiego przypadku.
                Właśnie z powodu, iż Sergio nie odzywał się do mnie, wybrałam się na Camp Nou, żeby porozmawiać z nim. Kocham go, jest najważniejszą osobą w moim życiu. Gdyby nie on, to dalej żyłabym samotnie w Marbelli, a raczej wizja starej panny nie jest satysfakcjonująca. Chyba żadna kobieta nie chce zostać starą panną, to wstyd i hańba. Każda potwora znajdzie swojego amatora, więc dlaczego tak wiele umiera samotnie bez rodziny, bez partnera, bez dzieci? Nie wierzę, że tak lepiej im się żyje. Samotność to najgorsze co może spotkać człowieka i nikomu tego nie życzę.
                - Cześć Rita! - Przy wejściu na stadion spotkałam Fabregasa, który na mój widok bardzo się ucieszył. Każdy by się ucieszył na mój widok. W końcu wyszłam z domu i nie wyglądam jak ciało bez duszy.  - Dobrze znów ciebie widzieć. Co cię tu sprowadza?
                - Muszę porozmawiać z Sergiem. Nie miałam z nim kontaktu od tamtego momentu - zwierzyłam się przyjacielowi. Wiedziałam, że mnie rozumie i szczerze współczuje.
                - Nie wiem, czy to co zaraz zobaczysz. ucieszy cię - powiedział smutnym tonem. - Raczej nie spodoba ci się to. Ale jakkolwiek zareagujesz, wszyscy jesteśmy po twojej stronie. Sergio strasznie się zmienił. Razem z Gerardem już nie wiemy co z nim zrobić... - Przerwałam mu pytając co ma na myśli. - Codziennie przychodzi tu z inną laską. Ból po stracie dziecka zaspakaja seksem z dziwkami jakimi są jego napalone fanki. - Do oczu napłynęły mi łzy, ale poprosiłam, żebym kontynuował. - Tłumaczyliśmy mu, że to do niczego nie prowadzi, że powinien być przy tobie, ale on jest nieugięty i nic nie poradzimy. Jeśli rozmowa z tobą go nie zmieni, to nie wiem co by na niego podziałało. Przykro mi z tego powodu.
                Byłam strasznie wdzięczna Cescowi za opowiedzenie mi wszystkiego. Pewnie kto inny nie byłby tak szczery w stosunku do mnie. Ale w moim otoczeniu znajduje się parę osób, które są uczciwe. Miło z ich strony, że nie chcą mnie okłamywać i zostawiać samej sobie.
                Wchodząc na murawę, poprosiłam Tito, żeby zawołał dla mnie Sergia. Czekając na chłopaka zauważyłam siedzącą na trybunach tapeciarę. Platynowe włosy, różowe tipsy, spalona na solarce. Jeśli to jedna z dup Sergia, to ma przesrane i tyle. Lustrowałam ją wrogo wzrokiem, kiedy brunet przestraszył mnie. Co zdziwiło wszystkich na boisku - przytulił mnie na przywitanie. Jednak nie tak zwyczajnie, raczej tak czule. Byłam bardzo zaskoczona, ale w głębi duszy marzyłam, żeby to był krok do naszego powrotu.
                Widząc nas tak razem, Tito dał Sergiowi wolne do końca tego dnia. Wybraliśmy się do naszej ulubionej knajpy, zamówiliśmy jedzenia na wynos i pojechaliśmy do jego domu, żeby w spokoju porozmawiać, bo raczej jedząc na mieście nie byłoby spokojnie. Fotoreporterzy nie daliby nam chwili oddechu. W końcu Sergio i Rita pojawili się razem publicznie po dwóch tygodniach.
                - Czy ta blondynka na trybunach, to jedna z twoich zabawek? - Spytałam wprost. Strasznie dręczyła mnie ciekawość, jak i chęć zemsty.
                - Nie, ta akurat nie. Puyol się z nią umawia. Ale chyba nie o tym będziemy rozmawiać, prawda?
                - Właściwie, to jeden z tematów, które musimy omówić - powiedziałam szczerze. Mówiąc nir patrzyłam się na Sergia, lecz rozglądałam się po kuchni, w której tak bardzo uwielbiałam gotować. - Wyszedłeś ze szpitala bez słowa, nie odzywałeś się do mnie, a na boku spałeś z łatwymi laskami. Nawet ze mną nie zerwałeś, więc wychodzi na to, że mnie wielokrotnie zdradziłeś. Zamiast być ze mną w tej trudnej dla nas obydwojga sytuacji, ty wolałeś się zabawić...
                - Nie zerwałem z tobą, bo cię dalej kocham - przerwał mi. - To nie tak miało być. Te dziewczyny... To samo z siebie wyszło. Nie potrafię dojść do siebie po tym. Kiedy tylko o tobie myślałem, czułem jeszcze większy ból. Myślę, że spanie z innymi, to próba zapomnienia. Nie poskutkowało, więc odpuściłem... Chciałby to wszystko jakoś naprawić, ale nie wiem jak. Może ty mi z tym pomożesz? - Zapytał i złapał mnie za rękę, delikatnie ją gładząc.
                Siedziałam z szeroko otwartymi oczami. Byłam w kompletnym szoku. Nie potrafiłam złożył logicznego zdania. Z jednej strony byłam zła za to co zrobił, a z drugiej chciałam mu od razu wybaczyć. Chyba zrozumiałam jego postępowanie, a ponieważ kocham go bezgranicznie, nie mogłam z nim zerwać lub zrobić cokolwiek innego z tych rzeczy.
                Zbliżyłam się do niego i delikatnie musnęłam jego usta. Sergio objął mnie w pasie, powiedział, że mnie kocha najbardziej w świecie i obiecał nigdy więcej nie zrobić takiej akcji. Uwierzyłam mu, bo wiedziałam, że jestem dla niego wszystkim, tak jak i on dla mnie.
                Wszyscy gratulowali nam powrotu do siebie i próbowali wybaczyć Sergiowi jak ja, choć nie było to dla nich takie łatwe jak myśleli. Nie mogli też sobie wyobrazić jakim cudem tak szybko d niego wróciłam. Niby tyle rzeczy było skomplikowanych, a teraz jakby nigdy nic wszystko zaczęliśmy od nowa, ale chyba właśnie o to chodziło... Żeby zacząć od nowa.

~*~

                Minęły trzy miesiące i jak na razie wszystko jest w jak najlepszym porządku, co mnie bardzo cieszy. Zero kłótni, zero kłamstw. I tak trzymać. A tak na marginesie, to dziś mecz Barcy z Manchester United, na który czekałam już od dłuższego czasu. Wybieram się na trybuny z Carol, żeby pokibicować swojemu chłopakowi. Nie tylko jemu, ale tak już się przywiązałam, że idę robić coś, bo Sergio i tak dalej.
                Dostałyśmy miejsca w sektorze z trenerem Barcy, żeby w razie niepowodzenia coś wykombinować, chociaż ciągle miałyśmy nadzieję, że tak nie będzie. Poza tym, bo można by było wtedy wykombinować? Zaczął krzyczeć ''Do boju!'',  czy śpiewać jakieś piosenki? A może zabawić się w cheerleaderki? Żadna z tych opcji nie była chociaż odrobinę normalna.
                Na trybuny szłyśmy przez szatnię, aby życzyć chłopcom powodzenia. Na nasze nieszczęście zostałyśmy stamtąd wyrzucone przez Daniego Alvesa, bo ponoć im cyckami po oczach ''świeciłyśmy''. Takiej bzdury w życiu jeszcze nie słyszałam i to z ust Daniego, ale nie obyło się bez sprzeczek.
                - Cyckami to może świecić Coco Austin, a od nas wara - mruknęłam. Chłopaki wybuchli gromkim śmiechem. To pewnie na to porównanie z Coco, ale taka prawda! Nie wiem jaką ona nosi miseczkę biustonosza, ale pewnie większą niż H. Dziwię się, że nie traci równowagi i nie leci do przodu. Pewnie jej kochany Ice ją trzyma, bo jakim cudem inaczej by się nie wywaliła? Tu taka mała, a tu cyce jak matryce i kwadratowy, paskudny ryj.

                Pierwsza połowa przebiegała pomyślnie. Nasi prowadzili 2-1. Pierwszy gol należał do Messiego, a drugiego udało się strzelić Pedro. Ewidentnie było widać, że chłopcy są w doskonałej formie. Tito wytrenował ich jak należy. W drużynie MU do bramki trafił oczywiście nie kto inny jak Rooney. Brawa dla tego pana, ale więcej mu się nie uda, jak to powiedziała Carol.
               
                W drugiej połowie padły jeszcze dwie bramki dla F.C. Barcelony. Obie zdobył Iniesta. To było widowisko! Jedno z lepszych, chociaż niby tylko kopniak piłką do bramki, ale jednak coś! Prawdziwy facet z piwem przed telewizorem umiałby docenić. Za to MU nie mogli sobie poradzić z akcjami naszych chłopców. Anglicy, uczcie się od najlepszych! W końcu macie do czynienia z Mistrzami Europy jak i świata!

                Po zakończeniu meczu komentatorzy poprosili, żeby każdy został na swoim miejscy jeszcze przez pięć minut, ponieważ jeden z piłkarzy Barcy ma coś ważnego do przekazania światu. W tym momencie pojawił się przy mnie Sergi z mikrofonem. Moja mina była bezcenna. Kompletnie nie wiedziałam o co może mu chodzić, ale cierpliwie czekałam.
                - Jak wiecie, to jest moja dziewczyna, Rita - wskazał na mnie. Pewnie byliśmy już obiektem zainteresowania całego świata. - Kocham ją najbardziej na świecie i ona mnie też, pomimo że w przeszłości zrobiłem wiele głupich rzeczy. Chciałbym teraz coś zrobić. Dlaczego przed tyloma ludźmi? To dowód mojej miłości. - Podał mikrofon Carol i poprosił ją, żeby trzymała go blisko niego, bo inaczej sobie sam nie poradzi. Sergio uklęknął przede mną i wyciągnął małe pudełeczko. Już wiedziałam co się dzieje. Ludzie wpatrywali się w nas z zadziwieniem. - Rito Gonzales... Wyjdziesz za mnie?
                Totalnie mnie zamurowało. Byłam zaskoczona tymi oświadczynami, jednak w środku na to czekałam i wiedziałam co odpowiedzieć. Zostaniemy na zawsze zapamiętani, a o naszych zaręczynach fani piłki nożnej będą przekazywać coraz to młodszym pokoleniom.
                - Tak! - Odpowiedziałam i rzuciłam się mu na szyję, gorąco całując.
                Na stadionie rozległy się okrzyki radości, a ludzi siedzący blisko nas, gratulowali nam. Jeśli ktoś spytałby mnie o najlepszy dzień w moim życiu, na pewno odpowiedziałabym ''Oświadczyny na Camp Nou''...






xxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxx

Ten part był już napisany daaaaaawno temu, ale dopiero teraz postanowiłam go dodać. Nie jest idealny. I też nie jestem do końca zachwycona, ale zawsze coś. :-) Podoba wam się chociaż troszkę? Mam nadzieję, że tak. Jeśli czytacie i chcielibyście być infromowani o nowych historiach, napiszcie w komentarzu zostawiając swojego twittera/numer gg/adres bloga.

Czytasz? Komentuj!

6 komentarzy:

  1. Aaaaaj! To jest boskie!
    Szkoda, że Sergio po tej wiadomości nie porozmawiał na ten temat z Ritą tylko zabawiał się z innymi. Ale na szczęście, wszystko zakończyło się happy endem! :DD

    OdpowiedzUsuń
  2. O wow! Znienawidziłam Sergia za to, że zostawił Ritę samą w szpitalu i poleciał zaspokajać się u dziwek. To było podłe i nie wiem czy gdybym była na miejscu dziewczyny to wybaczyłabym mu tak łatwo! No a jeśli chodzi o oświadczyny... to brak mi słów! Też chciałabym mieć takie ;-) pozdrawiam :*:*

    OdpowiedzUsuń
  3. oooj, byłam zła na Sergia i te dziwki, ale te oswiadczyny to cudo *.* Też tak chcę! :DD I na początku jeszcze zajęty Afellay, też coś, pff :D

    OdpowiedzUsuń
  4. wow!
    nie no świetne ;P
    też bym tak chciała ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Cześć, wpadłam tu przez przypadek, ale postanowiłam przeczytać ten one shot z Busim, bo niestety nie ma wielu opowiadań z nim w roli głównej, a szkoda.
    Powiem Ci tak: rozbawiłaś mnie do łez, dziękuję Ci.
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  6. 33 yrs old Systems Administrator II Derrick Tolmie, hailing from Cottam enjoys watching movies like The Golden Cage and Soapmaking. Took a trip to Works of Antoni Gaudí and drives a Charger. sprawdz te strone

    OdpowiedzUsuń