Ten
wyjazd do Barcelony w ogóle mi się nie uśmiechał, ale czego nie robi się dla
przyjaciół? Moja najlepsza przyjaciółka - Blanca - jakiś czas temu
przeprowadziła się do Barcelony z Marbelli, żeby zamieszkać ze swoim
narzeczonym Ibrahimem Afellayem - piłkarzem Bracelony F.C. Szkoda mi było, że
mnie opuszcza, ale w dalszym ciągu utrzymywałyśmy kontakt. Stąd ten wyjazd do
Katalonii. Zostałam tam zaproszona przez młodą parę. Głupio mi było odmówić,
więc zgodziłam się. Spakowałam swoje rzeczy i tak oto czekały mnie tygodniowe
wakacje.
Z
lotniska odebrał mnie Ibrahim, za co mu podziękowałam. Powiedział, że Blanca
jest na Camp Nou zakopana w robocie papierkowej, więc pojechaliśmy do niej.
Przy okazji miałam poznać chłopaków z drużyny. Zapowiadało się miło, chociaż
spędzanie czasu ze stadem zwierząt
niekoniecznie musi być miłe. Raczej trzeba być uzbrojonym w cierpliwość i
paczkę chipsów z Tesco. Chociaż bałabym się, że zjedzą mi te chipsy. Może dwie
paczki to lepsze rozwiązanie.
Droga
strasznie się dłużyła przez korki, co doprowadzało mnie do białej gorączki.
Nienawidzę korków. To mój wróg numer jeden. Z resztą też i wróg publiczny. Na
piechotę doszłabym szybciej, ale ponieważ nie znam topografii Barcelony
wolałabym nie ryzykować zgubieniem się na pustkowiu, co u mnie bardzo możliwe.
Z moim zorientowaniem się w terenie to katastrofa. Mówię poważnie.
Na
Camp Nou zostałam przywitana przez moją przyjaciółkę, która od razu
zaprowadziła mnie na murawę boiska i zaczęła przedstawiać chłopakom. Masakra.
Jak się na nich patrzy, to strach nad tobą góruje, a krew tak pulsuje w żyłach,
że masz ochotę uciekać. Gorzej jak w piątek trzynastego czy halloween. Na
pierwszy rzut oka śmiałam się z wyglądu Puyola za co zostałam skarcona przez
niejakiego Pique. Ten to dopiero śmieszny! Taki nieogarnięty olbrzym. Villa,
Xavi, Pedro i Valdes przywitali się w miarę normalnie, a Dani Alves odstawił
szopkę. W sensie, że myślał, iż jestem łatwa, ale grubo się pomylił. Nie
dziwne, wydaje się na mało inteligentnego. Było też kilku innych piłkarzy,
których nazwisk niestety nie zapamiętałam. Może to i lepiej dla mnie? Ale
patrząc na to s góry, to z biegiem czasu wszystkich się nauczę.
-
Nie ma z nami teraz jednego z zawodników - odezwał się Pedro... i co to ma mnie
obchodzić? To mną przecież nie wzruszy, o nie.
- Ale z pewnością będzie wieczorem na imprezie. - A to pierwszego dnia
mam się wybrać na imprezę? Ha, ja i imprezy. Śmieszne.
Zrobiłam
pytającą minę, a Blanca wytłumaczyła mi, że chodzi o jakiegoś Busiego, który
wziął tego dnia wolne z powodu ''złego samopoczucia''. Zrozumiałam, że to tylko
wymówka, żeby móc się wyspać. A to cwaniak jeden, ja bym na to nie wpadła.
Chociaż może jednak... Ciekawe jest jednak to, że trener się na takie rzeczy
nabiera. No może nie nabiera, a pozwala na coś takiego. Brak dyscypliny widzę.
Na
imprezę zbierałam się ekspresowym tempem, ponieważ zmęczona położyłam się spać
i zaspałam. Miałam zaledwie marne trzydzieści minut. Już miałam zrezygnować z
zabawy, ale brązowooka o mały włos nie udusiła mnie na odległość jednego metra.
''Niebezpieczne'' posunięcie, kochanie. Czułabym się głupio jakbym ostatecznie
odmówiła pójścia na imprezę, więc dlatego miałam tak mało czasu na
przygotowanie. Z resztą, dlaczego narzekam? Zdążyłam idealnie na czas, a mogło
być gorzej.
Ubrana
w kusą sukienkę bez ramiączek w beżowe cekiny i czarne szpilki, miałam
wrażenie, iż wyróżniam się z tłumu i każdy patrzy się centralnie na mnie. Nie
lubię być w centrum zainteresowania, ale czego ja się spodziewałam będąc na
imprezie z piłkarzami Barcy? Prawdę mówiąc, to zdaniem Blanci, to nie wina
chłopaków, a wyglądałam oszałamiająco i zapewne podnieciłam niejednego faceta w
klubie. Nie chciałam tego usłyszeć, ale za późno.
Blanca
zaciągnęła mnie do ''loży'' dla vip-ów w celu zapoznania mnie z tym całym
Busim. Nie wiem dlaczego, ale nie uśmiechało mi się to wszystko. Najpierw
prawie wybłagany przylot do Barcelony poczym pierwszego dnia zabierają mnie na
ostrą imprezę i zapoznają z jakimś piłkarzykiem (myślę, że w celu swatania...
swatanie nie jest dobre).
-
Sergio! - Przywitała się z nim rudowłosa. - To moja przyjaciółka, o której ci
tyle opowiadałam, Rita Gonzales. Rito, to Sergio Busquets.
Przyznam
szczerze, że strasznie mi się spodobał! Bardzo przystojny brunet z pięknymi
brązowymi oczyma i do tego wysoki. Wpadłam, spaliłam buraka, a jak na złość,
Blanca zostawiła mnie z Sergiem pod pretekstem tańczenia z Ibrahimem. Usiadłam
na przeciwko bruneta i próbowałam zacząć jakikolwiek temat, ale mi to nie
wychodziło. Chłopak widząc mnie bezradną, przejął inicjatywę. I szczerze?
Bardzo go polubiłam. Przypadł mi do gustu jak cholera.
~*~
Pewnie
teraz wszyscy się zdziwią. Przeprowadziłam się do Barcelony. Mieszkam tu już od
czterech miesięcy. Co dziwniejsze, tworzymy z Sergiem kochającą się parę. To
właśnie dzięki niemu jestem teraz w sercu Katalonii, bo to on zaproponował mi
zamieszkanie u niego. Ogółem bardzo się z tego cieszę, ale mam też powód do
smutku. Zaraz po mojej przeprowadzce do Katalonii, Ibrahim przeniósł się do
Lille OSC, a Blanca jak przystało na kochającą dziewczyną - przeniosła się z
nim. Tak czy siak, zostałam sama. Nie licząc Sergia oczywiście.
Wiodło
nam się bardzo dobrze. Wiadomo, Sergio zarabia dużą sumę, więc nie musiałam
pracować, ale żeby się nie nudzić podczas treningów Sergia, podjęłam pracę
opiekunki córki naszej sąsiadki - półrocznej Lety. Za każdym razem kiedy brunet
zastawał mnie pilnującą małą, mówił, że byłabym wspaniałą mamą, co mi bardzo
pochlebiało.
Miesiąc
temu dowiedziałam się, że jestem w czwartym miesiącu zaawansowanej ciąży.
Zapewne wpadliśmy podczas tych moich wakacjach u Blanci i Ibiego. Bardzo
ucieszyliśmy się na myśl, że zostaniemy rodzicami. Sergio częściej przebywał w
domu, pomagał mi, dbał o mnie; chłopaki z Barcelony F.C. też byli bardzo
uczynni. Szczególnie Cesc i Gerard, którzy fiksowali. Nie sądziłam, że aż tak
chcieli zostać wujkami... po raz kolejny.
Jednak
wszystko było w porządku, aż do wczoraj. Pojechaliśmy we dwójkę do ginekologa,
aby sprawdzić płeć naszego dziecka. Nikt nie przewidział takiej kolejności
zdarzeń, ale okazało się, że noszę w sobie martwy płód. Musieli jak najszybciej
się go pozbyć, ponieważ niszczył mnie od środka. Sergio ''nie udźwignął'' tego.
Zdesperowany zostawił mnie samą na pastwę losu. Anna - żona Iniesty i dziewczyna
Pedro - Carol, zabrały wszystkie moje rzeczy z domu Sergia i zaraz po wypisaniu
ze szpitala miały mnie zabrać do nieużywanego mieszkania Carol. Obie nie mogły
pojąć zachowania Busquetsa.
Kiedy
nadszedł dzień mojego wypisu, Gerard przyjechał po mnie do szpitala. Był po
mojej stronie. Z resztą jak wszyscy zawodnicy Barcy. Nikt nie rozumiał Busiego,
no bo jak to?! Zachował się strasznie nieodpowiedzialnie. Kto o zdrowych
zmysłach zostawia swoją dziewczynę w takiej sytuacji? Jednak nie szukała
odpowiedzi na to pytanie, bo to jedno z pytań retorycznych. Przynajmniej tak
uważam.
Przez
pierwsze dwa tygodnie nie rozmawiałam ze swoim chłopakiem. To absurdalne, bo on
nawet ze mną nie zerwał. Wszystko przeżywał bardziej niż ja, ale dlaczego?
Owszem, bardzo ubolewam nas stratą dziecka, ale Sergio to już kompletnie.
Pierwszy raz spotkałam się z czymś takim. Raczej nie często mężczyzna załamuje
się z takim stopniu. Przynajmniej ja nie spotkałam takiego przypadku.
Właśnie
z powodu, iż Sergio nie odzywał się do mnie, wybrałam się na Camp Nou, żeby
porozmawiać z nim. Kocham go, jest najważniejszą osobą w moim życiu. Gdyby nie
on, to dalej żyłabym samotnie w Marbelli, a raczej wizja starej panny nie jest
satysfakcjonująca. Chyba żadna kobieta nie chce zostać starą panną, to wstyd i
hańba. Każda potwora znajdzie swojego amatora, więc dlaczego tak wiele umiera
samotnie bez rodziny, bez partnera, bez dzieci? Nie wierzę, że tak lepiej im
się żyje. Samotność to najgorsze co może spotkać człowieka i nikomu tego nie
życzę.
-
Cześć Rita! - Przy wejściu na stadion spotkałam Fabregasa, który na mój widok
bardzo się ucieszył. Każdy by się ucieszył na mój widok. W końcu wyszłam z domu
i nie wyglądam jak ciało bez duszy. -
Dobrze znów ciebie widzieć. Co cię tu sprowadza?
-
Muszę porozmawiać z Sergiem. Nie miałam z nim kontaktu od tamtego momentu -
zwierzyłam się przyjacielowi. Wiedziałam, że mnie rozumie i szczerze
współczuje.
-
Nie wiem, czy to co zaraz zobaczysz. ucieszy cię - powiedział smutnym tonem. -
Raczej nie spodoba ci się to. Ale jakkolwiek zareagujesz, wszyscy jesteśmy po
twojej stronie. Sergio strasznie się zmienił. Razem z Gerardem już nie wiemy co
z nim zrobić... - Przerwałam mu pytając co ma na myśli. - Codziennie przychodzi
tu z inną laską. Ból po stracie dziecka zaspakaja seksem z dziwkami jakimi są
jego napalone fanki. - Do oczu napłynęły mi łzy, ale poprosiłam, żebym
kontynuował. - Tłumaczyliśmy mu, że to do niczego nie prowadzi, że powinien być
przy tobie, ale on jest nieugięty i nic nie poradzimy. Jeśli rozmowa z tobą go
nie zmieni, to nie wiem co by na niego podziałało. Przykro mi z tego powodu.
Byłam
strasznie wdzięczna Cescowi za opowiedzenie mi wszystkiego. Pewnie kto inny nie
byłby tak szczery w stosunku do mnie. Ale w moim otoczeniu znajduje się parę
osób, które są uczciwe. Miło z ich strony, że nie chcą mnie okłamywać i
zostawiać samej sobie.
Wchodząc
na murawę, poprosiłam Tito, żeby zawołał dla mnie Sergia. Czekając na chłopaka
zauważyłam siedzącą na trybunach tapeciarę. Platynowe włosy, różowe tipsy,
spalona na solarce. Jeśli to jedna z dup Sergia, to ma przesrane i tyle.
Lustrowałam ją wrogo wzrokiem, kiedy brunet przestraszył mnie. Co zdziwiło
wszystkich na boisku - przytulił mnie na przywitanie. Jednak nie tak zwyczajnie,
raczej tak czule. Byłam bardzo zaskoczona, ale w głębi duszy marzyłam, żeby to
był krok do naszego powrotu.
Widząc
nas tak razem, Tito dał Sergiowi wolne do końca tego dnia. Wybraliśmy się do
naszej ulubionej knajpy, zamówiliśmy jedzenia na wynos i pojechaliśmy do jego domu,
żeby w spokoju porozmawiać, bo raczej jedząc na mieście nie byłoby spokojnie.
Fotoreporterzy nie daliby nam chwili oddechu. W końcu Sergio i Rita pojawili
się razem publicznie po dwóch tygodniach.
-
Czy ta blondynka na trybunach, to jedna z twoich zabawek? - Spytałam wprost.
Strasznie dręczyła mnie ciekawość, jak i chęć zemsty.
-
Nie, ta akurat nie. Puyol się z nią umawia. Ale chyba nie o tym będziemy
rozmawiać, prawda?
-
Właściwie, to jeden z tematów, które musimy omówić - powiedziałam szczerze.
Mówiąc nir patrzyłam się na Sergia, lecz rozglądałam się po kuchni, w której
tak bardzo uwielbiałam gotować. - Wyszedłeś ze szpitala bez słowa, nie
odzywałeś się do mnie, a na boku spałeś z łatwymi laskami. Nawet ze mną nie
zerwałeś, więc wychodzi na to, że mnie wielokrotnie zdradziłeś. Zamiast być ze
mną w tej trudnej dla nas obydwojga sytuacji, ty wolałeś się zabawić...
-
Nie zerwałem z tobą, bo cię dalej kocham - przerwał mi. - To nie tak miało być.
Te dziewczyny... To samo z siebie wyszło. Nie potrafię dojść do siebie po tym.
Kiedy tylko o tobie myślałem, czułem jeszcze większy ból. Myślę, że spanie z
innymi, to próba zapomnienia. Nie poskutkowało, więc odpuściłem... Chciałby to
wszystko jakoś naprawić, ale nie wiem jak. Może ty mi z tym pomożesz? - Zapytał
i złapał mnie za rękę, delikatnie ją gładząc.
Siedziałam
z szeroko otwartymi oczami. Byłam w kompletnym szoku. Nie potrafiłam złożył
logicznego zdania. Z jednej strony byłam zła za to co zrobił, a z drugiej
chciałam mu od razu wybaczyć. Chyba zrozumiałam jego postępowanie, a ponieważ
kocham go bezgranicznie, nie mogłam z nim zerwać lub zrobić cokolwiek innego z
tych rzeczy.
Zbliżyłam
się do niego i delikatnie musnęłam jego usta. Sergio objął mnie w pasie,
powiedział, że mnie kocha najbardziej w świecie i obiecał nigdy więcej nie
zrobić takiej akcji. Uwierzyłam mu, bo wiedziałam, że jestem dla niego
wszystkim, tak jak i on dla mnie.
Wszyscy
gratulowali nam powrotu do siebie i próbowali wybaczyć Sergiowi jak ja, choć
nie było to dla nich takie łatwe jak myśleli. Nie mogli też sobie wyobrazić
jakim cudem tak szybko d niego wróciłam. Niby tyle rzeczy było skomplikowanych,
a teraz jakby nigdy nic wszystko zaczęliśmy od nowa, ale chyba właśnie o to
chodziło... Żeby zacząć od nowa.
~*~
Minęły
trzy miesiące i jak na razie wszystko jest w jak najlepszym porządku, co mnie
bardzo cieszy. Zero kłótni, zero kłamstw. I tak trzymać. A tak na marginesie,
to dziś mecz Barcy z Manchester United, na który czekałam już od dłuższego
czasu. Wybieram się na trybuny z Carol, żeby pokibicować swojemu chłopakowi.
Nie tylko jemu, ale tak już się przywiązałam, że idę robić coś, bo Sergio i tak
dalej.
Dostałyśmy
miejsca w sektorze z trenerem Barcy, żeby w razie niepowodzenia coś
wykombinować, chociaż ciągle miałyśmy nadzieję, że tak nie będzie. Poza tym, bo
można by było wtedy wykombinować? Zaczął krzyczeć ''Do boju!'', czy śpiewać jakieś piosenki? A może zabawić
się w cheerleaderki? Żadna z tych opcji nie była chociaż odrobinę normalna.
Na
trybuny szłyśmy przez szatnię, aby życzyć chłopcom powodzenia. Na nasze
nieszczęście zostałyśmy stamtąd wyrzucone przez Daniego Alvesa, bo ponoć im
cyckami po oczach ''świeciłyśmy''. Takiej bzdury w życiu jeszcze nie słyszałam
i to z ust Daniego, ale nie obyło się bez sprzeczek.
-
Cyckami to może świecić Coco Austin, a od nas wara - mruknęłam. Chłopaki
wybuchli gromkim śmiechem. To pewnie na to porównanie z Coco, ale taka prawda!
Nie wiem jaką ona nosi miseczkę biustonosza, ale pewnie większą niż H. Dziwię
się, że nie traci równowagi i nie leci do przodu. Pewnie jej kochany Ice ją
trzyma, bo jakim cudem inaczej by się nie wywaliła? Tu taka mała, a tu cyce jak
matryce i kwadratowy, paskudny ryj.
Pierwsza
połowa przebiegała pomyślnie. Nasi prowadzili 2-1. Pierwszy gol należał do
Messiego, a drugiego udało się strzelić Pedro. Ewidentnie było widać, że
chłopcy są w doskonałej formie. Tito wytrenował ich jak należy. W drużynie MU
do bramki trafił oczywiście nie kto inny jak Rooney. Brawa dla tego pana, ale
więcej mu się nie uda, jak to powiedziała Carol.
W
drugiej połowie padły jeszcze dwie bramki dla F.C. Barcelony. Obie zdobył
Iniesta. To było widowisko! Jedno z lepszych, chociaż niby tylko kopniak piłką
do bramki, ale jednak coś! Prawdziwy facet z piwem przed telewizorem umiałby
docenić. Za to MU nie mogli sobie poradzić z akcjami naszych chłopców. Anglicy,
uczcie się od najlepszych! W końcu macie do czynienia z Mistrzami Europy jak i
świata!
Po
zakończeniu meczu komentatorzy poprosili, żeby każdy został na swoim miejscy
jeszcze przez pięć minut, ponieważ jeden z piłkarzy Barcy ma coś ważnego do
przekazania światu. W tym momencie pojawił się przy mnie Sergi z mikrofonem.
Moja mina była bezcenna. Kompletnie nie wiedziałam o co może mu chodzić, ale
cierpliwie czekałam.
-
Jak wiecie, to jest moja dziewczyna, Rita - wskazał na mnie. Pewnie byliśmy już
obiektem zainteresowania całego świata. - Kocham ją najbardziej na świecie i
ona mnie też, pomimo że w przeszłości zrobiłem wiele głupich rzeczy. Chciałbym
teraz coś zrobić. Dlaczego przed tyloma ludźmi? To dowód mojej miłości. - Podał
mikrofon Carol i poprosił ją, żeby trzymała go blisko niego, bo inaczej sobie
sam nie poradzi. Sergio uklęknął przede mną i wyciągnął małe pudełeczko. Już
wiedziałam co się dzieje. Ludzie wpatrywali się w nas z zadziwieniem. - Rito
Gonzales... Wyjdziesz za mnie?
Totalnie
mnie zamurowało. Byłam zaskoczona tymi oświadczynami, jednak w środku na to
czekałam i wiedziałam co odpowiedzieć. Zostaniemy na zawsze zapamiętani, a o
naszych zaręczynach fani piłki nożnej będą przekazywać coraz to młodszym
pokoleniom.
-
Tak! - Odpowiedziałam i rzuciłam się mu na szyję, gorąco całując.
Na
stadionie rozległy się okrzyki radości, a ludzi siedzący blisko nas,
gratulowali nam. Jeśli ktoś spytałby mnie o najlepszy dzień w moim życiu, na
pewno odpowiedziałabym ''Oświadczyny na Camp Nou''...
xxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxx
Ten part był już napisany daaaaaawno temu, ale dopiero teraz postanowiłam go dodać. Nie jest idealny. I też nie jestem do końca zachwycona, ale zawsze coś. :-) Podoba wam się chociaż troszkę? Mam nadzieję, że tak. Jeśli czytacie i chcielibyście być infromowani o nowych historiach, napiszcie w komentarzu zostawiając swojego twittera/numer gg/adres bloga.
Czytasz? Komentuj!
Aaaaaj! To jest boskie!
OdpowiedzUsuńSzkoda, że Sergio po tej wiadomości nie porozmawiał na ten temat z Ritą tylko zabawiał się z innymi. Ale na szczęście, wszystko zakończyło się happy endem! :DD
O wow! Znienawidziłam Sergia za to, że zostawił Ritę samą w szpitalu i poleciał zaspokajać się u dziwek. To było podłe i nie wiem czy gdybym była na miejscu dziewczyny to wybaczyłabym mu tak łatwo! No a jeśli chodzi o oświadczyny... to brak mi słów! Też chciałabym mieć takie ;-) pozdrawiam :*:*
OdpowiedzUsuńoooj, byłam zła na Sergia i te dziwki, ale te oswiadczyny to cudo *.* Też tak chcę! :DD I na początku jeszcze zajęty Afellay, też coś, pff :D
OdpowiedzUsuńwow!
OdpowiedzUsuńnie no świetne ;P
też bym tak chciała ;)
Cześć, wpadłam tu przez przypadek, ale postanowiłam przeczytać ten one shot z Busim, bo niestety nie ma wielu opowiadań z nim w roli głównej, a szkoda.
OdpowiedzUsuńPowiem Ci tak: rozbawiłaś mnie do łez, dziękuję Ci.
Pozdrawiam.
33 yrs old Systems Administrator II Derrick Tolmie, hailing from Cottam enjoys watching movies like The Golden Cage and Soapmaking. Took a trip to Works of Antoni Gaudí and drives a Charger. sprawdz te strone
OdpowiedzUsuń